Znajdują się na każdym rogu iw głównych włoskich miastach, są otwarte 24 godziny na dobę i sprzedają wszelkiego rodzaju owoce, są to targi prowadzone przez Bengalczyków, Indian i nie tylko. Ich towary, koszty i interesy są analizowane w raporcie zatytułowanym „(biedny) diabeł w szczegółach ukryty” autorstwa dwóch niezależnych dziennikarzy, Marii Panariello i Maurizio Franco.

Raport przeprowadzony w imieniu Terra! organizacja non-profit, która analizuje, dlaczego w ostatnich latach w Rzymie i poza nim nastąpił prawdziwy rozkwit sklepów z owocami i warzywami zarządzanych przez obcokrajowców, zwłaszcza Azjatów.

Już w 2021 r. Było ich 1432, w 2021, 1622. Liczby, które idą na szkodę okolicznych sklepów i na których wątpią kwestie kontroli kryminalnej i wymuszania haraczy. Są tacy, którzy zmienili ich nazwę na banglamarket , którzy teraz uważają je za punkt odniesienia, ponieważ dzięki Salva Italia w Monti można znaleźć wszystko w dowolnym momencie, co pozwala na wydłużenie godzin pracy działalności handlowej.

Według raportu w 2021 roku 33 rzymskie sklepy z owocami zostały zamknięte, ale zostały one zastąpione przez te prowadzone przez obcokrajowców, które zarabiają około 1500 euro, skromną kwotę jak na Włocha. Z tego powodu sklepy stają się pierwszą formą inwestycji dla społeczności zagranicznych, wśród których wyróżniają się Egipcjanie, a następnie Bengalczycy i Rumuni.

„W ciągu ostatnich dwóch dekad Rzym, podobnie jak wiele innych ważnych włoskich miast, był świadkiem eksplozji liczby małych firm prowadzonych przez Egipcjan i Bengalczyków. Zjawisko związane ze zmianami społeczno-gospodarczymi , które dotknęły nasz półwysep i znaczną część zachodniego świata, powodując istotne przemiany w handlu detalicznym rolno-spożywczym ”- piszą dwaj autorzy raportu.

Cień haraczy i lichwy

Poza tym, że stanowi znaczną formę dochodu, handel detaliczny stał się również spoiwem społecznym dla wielu z tych grup, które walczą o znalezienie innych miejsc spotkań z ludźmi z ich własnych krajów pochodzenia. Czasami na te działania rozciąga się cień haraczy i lichwy.

Jak potwierdziło Obserwatorium legalności i bezpieczeństwa regionu Lacjum, sformułowano wiele różnych hipotez na temat infiltracji spraw zagranicznych przez przestępców, ale nic pewnego nigdy się nie pojawiło. Jednak to, co wydało nam się najbardziej interesujące do zbadania w ramach tego badania, które integruje i pogłębia niektóre aspekty poruszone w raporcie „Magna Roma”, to związek między zmianą nawyków żywieniowych, niepewnością zatrudnienia i liberalizacją handlu.

Wszystkie te dynamiki, w połączeniu z przepływami migracyjnymi, są przyczyną mnożenia się sklepów detalicznych zarządzanych przez obcokrajowców i wpływają na jakość żywności, którą codziennie przynosimy na stół.

Jak działa łańcuch dostaw

Według raportu w Rzymie, 42% nowych przedsiębiorstw handlowych jest reprezentowanych przez banglamarety, które w wielu przypadkach są zarówno miejscem pracy, jak i miejscem spotkań społeczności.

Przejdźmy do liczb. Na założenie sklepu potrzeba około 15 tys. Euro , a 20/24% całości przekazów trafia do rodzin, które pozostały w kraju pochodzenia. Skąd pochodzą produkty? W Rzymie 90% świeżego towaru z Guidonii i 10% z Fondi organizowane są zakupy zbiorowe, indukowany jest fakt, że przewoźnicy sortują do punktów sprzedaży, zbierając od każdego po 5 euro. W przypadku napojów spirytusowych dostawa odbywa się w supermarketach.

W raporcie czytamy, że na przykład na obszarach San Lorenzo i Pigneto - dzielnicach par excellence nocnego życia i dzikiej gentryfikacji, przecinanych codziennie przez tysiące młodych studentów i pracowników - bengalscy sklepikarze sprzedają głównie napoje i alkohol.

Korzystają z ofert dystrybucji na dużą skalę napojów gazowanych i wody i od czasu do czasu zaopatrują się na lokalnym targu na Piazza Vittorio: cztery lub pięć pudełek owoców i warzyw z ziemniakami, cebulą, pomidorami, sałatą, korzeniami imbiru i ząbkami czosnku, oblężone z butelek szamponów i mydeł, wszelkiego rodzaju przetworów i butelek wina. W tym przypadku warzywo należy uznać za „zalotny produkt” o nieskończenie niskiej cenie, która przyciąga konsumenta.

Innymi słowy, klient wchodzi przyciągany przez eksponowane na zewnątrz pudełka, na których wyróżniają się tagi z okazyjnymi cenami (0,99 centów), ale głównie kupuje napoje i artykuły gospodarstwa domowego. Z drugiej strony, w dzielnicy Triestu, na północy Rzymu, zamieszkanej przede wszystkim przez rodziny, na półkach i ladach minimarketów dominują owoce i warzywa znacznie wyższej jakości. Tutaj cena towarów jest wyższa i waha się od sklepu do sklepu.

„W ostatnich latach jakość i wybór poprawiły się, ale zyski nie są wysokie. Bengalski trader jest szczęśliwy, jeśli wpisze 50-60 euro dziennie, czyli około 1500 euro miesięcznie. Z drugiej strony, jeśli Włoch nie będzie miał zysku w wysokości 3000 euro miesięcznie, zamknie się, bo z 1500 euro nigdy nie przeżyje ”- mówi Batchu w rozmowie z dziennikarzami.

Ale jakość?

Na froncie produktu Terra! stwierdził, że jakość poprawia się, zwłaszcza w zamożniejszych dzielnicach: jeśli w 2000 roku, wraz z pierwszym rozkwitem egipskich sklepów owocowych, sprzedawane towary należały do ​​trzeciej kategorii (zapasy mieszane), dziś wybór jest dokładniejszy i lepiej odpowiada Żądanie klienta.

Jednak praktycznie wszędzie brakuje przejrzystości: w prawie wszystkich sklepach nie ma etykiet, które potwierdzałyby pochodzenie produktów.

Skąd się wzięły te produkty? Nie da się tego zrozumieć.

Kolejne dochodzenie, które może Cię zainteresować:

  • Narkotyki i mafia wśród kwiatów. Podróżuj po rzymskich kioskach otwartych 24 godziny na dobę (FOTO)

Dominella Trunfio

Popularne Wiadomości

Nigdy więcej uwięzionych delfinów w Barcelonie

Nigdy więcej uwięzionych delfinów. Barcelona mówi, że zatrzymaj się w latach 2020-2021, kiedy miasto nie będzie już gościć waleni na swoim terytorium. Po porzuceniu okropnej tradycji walk byków miasto Katalonia postanowiło uwolnić również delfiny…